Kiedy Apple wprowadziło Live Photos, reakcja wszystkich była pozytywna, ale korzystanie z nich zawsze pozostawia poczucie, że można to było wdrożyć trochę lepiej. Teraz Przybył Google z nowym algorytmem (zaprezentowanym w postaci Motion Stills), który znacznie poprawia końcowy wynik, co jest paradoksalne, jeśli weźmiemy pod uwagę napięcia, jakie obie firmy miały w ostatnich latach.
Jak to działa?
Korzystanie z Motion Stills nie może być łatwiejsze. Aplikacja prezentuje nam w formie pionowej osi czasu wszystkie zdjęcia, którymi wykonaliśmy Zdjęcia na żywo włączone, i automatycznie je przetwarza, aby wyświetlić je za pomocą zastosowanego algorytmu Google, bez konieczności podejmowania przez nas jakichkolwiek działań.
Sposób, w jaki Motion Stills nie jest do końca znany, ponieważ jest to algorytm należący do firmy Mountain View, ale wiemy, że dwa oddzielne procesy stabilizacja i renderowanie aby nadać zdjęciom znacznie bardziej płynny i logiczny ruch niż ten stosowany domyślnie przez Apple. A w Cupertino powinni wziąć to pod uwagę.
Tak, myślę bierna implementacja Byłaby to również ciekawa opcja do rozważenia przez programistów, dlatego też algorytm został zastosowany na prośbę użytkownika, a nie domyślnie na wszystkich zdjęciach w głównym widoku aplikacji, ponieważ czasami powoduje to, że aplikacja nie przechodzi tak płynnie, jak powinien.
Ograniczony
Chociaż aplikacja doskonale spełnia swoją misję, należy zauważyć, że nie oferuje zbyt wielu opcji i być może tak jest trochę bardziej ograniczone niż można by się spodziewać.
Na przykład podczas udostępniania Motion Stills mamy taką możliwość zrobić to do pliku GIF lub do pliku wideo, ale nie mamy możliwości wysłania go bezpośrednio do różnych sieci społecznościowych (nawet tych należących do Google). Z drugiej strony jedyną opcją edycji, jaką nam przedstawiono, jest możliwość dezaktywacji dźwięku. Mile widziana byłaby również opcja skrócenia ostatecznego czasu trwania.
Krótko mówiąc, nie można powiedzieć, że nie mamy do czynienia bardzo interesująca aplikacja, ale musimy ufać, że Google go nie zostawi i uzupełni o kilka innych opcji, które pozwolą nam mieć bardziej zaawansowaną kontrolę nad tym, co dzieje się w aplikacji.